/ Aktualności / Mała transakcja, duża refleksja – co oddajemy za rabat?
Post Author
Jordan Zafirow

Partner, Head of Litigation

UDOSTĘPNIJ
21 maja 2025 Pobierz PDF

Mała transakcja, duża refleksja – co oddajemy za rabat?

Niedawno odbyłem taką oto – podobną do setek wcześniej – krótką rozmowę w sklepie:

  • „Posiada pan naszą kartę lojalnościową?
  • Nie.
  • A chciałby pan posiadać?
  • Nie, dziękuję.
  • Będzie miał pan 10 % zniżki na zakupy w naszym sklepie, włącznie z dzisiejszym. Wystarczy podać imię i nazwisko…”

Ponieważ „na stole” trochę leżało, w końcu się złamałem. A chwilę po wyjściu ze sklepu takie pytanie powstało w mojej głowie – kto co kupił od kogo? Ja kupiłem towar – dobro materialne, za które zapłaciłem cenę – sprawa czysta, umowa sprzedaży. Po „obniżonej cenie”, czyli dostałem tylko upust za to, że podałem swoje nazwisko (tak, mail też – ale to nie jest sednem mojej zagwozdki) czy może jakaś inna transakcja miała miejsce w sprawie tego imienia, nazwiska i maila?

Z jednej strony dobra osobiste (w tym nazwisko) są niezbywalne, z drugiej jednak bardzo często zgadzamy się np. na publikację naszego wizerunku – często w sposób dorozumiany, nie czytając tych małych naklejek informujących, że budynek jest pod stałym monitoringiem i więcej informacji można uzyskać w recepcji. Czyli w środku, tam, gdzie ten monitoring już jest. Ale to już zupełnie na marginesie.  

Zdarza się też, że zgodę na wykorzystanie wizerunku lub też nazwiska udzielamy odpłatnie – może nie my wszyscy, ale Ci, których wizerunek i nazwisko mogą być np. zachętą reklamową. Podobnie jest w przypadku tych nęcących, licznych kart lojalnościowych. Dajemy odpłatne prawo do wykorzystania naszych danych „w zamian” za zniżkę. Godzimy się na pewne (potencjalne) niedogodności, związane z tym, że oddaliśmy częściowo prawo do dysponowania naszym dobrem osobistym komu innemu. W przypadku wizerunku, że bliżej nieokreślone grono odbiorców będzie sycić wzrok naszym wizerunkiem, co przy bujniejszej wyobraźni danego człowieka może nastręczać pewien dyskomfort psychiczny. W przypadku zaś nazwiska, naszych danych osobowych – że nieokreślony ktoś wie o nas coś, czego byśmy nie chcieli, by akurat ten ktoś wiedział. Np. adresu e-mail, czego emanacją są pączkujące listy mailingowe od coraz to ciekawszych podmiotów „przetwarzających nasze dane”.

O ile jednak w przypadku odpłatnej zgody na wizerunek sprawa jest relatywnie prosta, bowiem reguluję ją wprost art. 81 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (acz kwestę tego, jaka instytucja prawna się kryję pod ową „zgodą”, można by rozwinąć dowolnie szeroko), o tyle w przypadki imienia i nazwiska (maila?) nie doszukałem się regulacji uzupełniającej art. 23 k.c. odnośnie do charakteru potocznie zwanej, odptaszkowywanej często bezrefleksyjnie w formularzach „zgody marketingowej” w zamian za różnego rodzaju benefity.

I już drugi tydzień chodzę i się zastanawiam nad tym, co ja właściwie zrobiłem z moimi dobrami osobistymi w zamian za te bądź co bądź marne 10%?

POZOSTAŁE WPISY AUTORA

Ready to go
next level?

Skontaktuj się z nami