W dobie powszechności rozpraw zdalnych na nieco dalszy plan schodzi tradycyjna turystyka rozprawowa. Możliwość odbywania rozpraw online należy ocenić pozytywnie, niemniej z perspektywy czasu umacniam się w przekonaniu, że tradycyjna rozprawa ma swój niepowtarzalny urok.
Rozprawa stacjonarna to zupełnie inne interakcje z sądem, klientem czy przeciwnikiem procesowym. Czasem także miłe dyskusje przed salą rozpraw, pogadanki, a nierzadko „połajanki” z przeciwnikiem nim się rozprawa rozpocznie, co zależy od atmosfery sporu i temperamentu uczestników. Wszystko z poszanowaniem dobrych obyczajów – jakkolwiek nieraz zdarzyło mi się usłyszeć od drugiej strony (nie pełnomocnika) inwektywy pod moim adresem, a nawet wulgaryzmy (te ostatnie w trakcie wizji lokalnych).
Trochę inaczej moim zdaniem przeżywa się też tradycyjną rozprawę. Rozprawa zdalna jest bardziej instant, „od ręki” – co oczywiście nie znaczy, że czas przygotowania do niej jest krótszy lub, że jest prostsza.
Przy rozprawach zdalnych na pewno brakuje także „nauk” płynących z korytarzy sądowych. Mnie cały czas chodzi po głowie myśl wygłoszona przez stronę będącą uczestnikiem innej sprawy niż moja, wspólnie oczekiwaliśmy na swoje rozprawy. Osoba ta – dojrzała wiekowo i doświadczona sądowo, nie pełnomocnik – w ramach luźnej dyskusji powiedziała, że chciałaby aby sędziom uchylono „immunitety” w zakresie zakazów:
Na drugiej szali należałoby zapewne położyć perspektywę niejednego sędziego, który chciałby aby strony i ich pełnomocnicy też zdjęli z siebie „immunitety” w zakresie zakazów m.in.:
Te nieco – humorystyczne – zarzuty co do „immunitetów” uczestników procesu sądowego mogą brać się z postrzegania tego jak zorganizowany jest proces sądowy, począwszy od organizacji wymiaru sprawiedliwości (przeciążenia sądów), brzmienia przepisów (formalizm i strach stron), kończąc na subiektywnym podejściu czy wyrok sądowy był słuszny (taki – nie taki jakiego oczekiwaliśmy).
Uważam, że żaden ze wskazanych wyżej „immunitetów” nie istnieje i nie jest stosowany (z zastrzeżeniem wyjątków potwierdzających regułę), niemniej trudno nie dostrzec, że proces sądowy jest kojarzony raczej negatywnie, jako niebezpieczna „terra incognita”. Podczas gdy powinien być odbierany jednak jako pozytywny dorobek cywilizacyjny, tj. gdy zaistnieje spór między dwiema osobami, to jest on rozstrzygany przez wyspecjalizowaną obiektywną instytucję, wedle jasnych zasad, sprawnie, przy udziale stron tego sporu z ich doradcami (tylko tyle i aż tyle).
Ready to go
next level?